w ,

Theresa May i kwestia imigrantów. Co planuje nowa premier?

David Cameron ustąpi ze stanowiska już we środę. Jego miejsce zajmie Theresa May – polityk uznawana za następczynię „Żelaznej Damy”. Czego po nowej premier mogą spodziewać się imigranci mieszkający w UK?

Nawet nieprzychylni rządom Davida Camerona komentatorzy uznają, że pod przewodnictwem Theresy May brytyjski departament spraw wewnętrznych funkcjonował „najlepiej od dziesięcioleci”. Przyszła premier uznawana jest za kompetentną, twardą i doświadczoną polityk. Najmocniej dyskutowaną kwestią i – poniekąd – skazą na wizerunku May jest problem imigrantów w UK.

Theresa May – mimo że w niedawnej kampanii opowiedziała się po stronie euroentuzjastów – oskarżana jest o to, że bez zająknięcia pozwoliła przeforsować w 2012 roku prawo dotyczące wydalania z UK imigrantów nie posiadających brytyjskiego obywatelstwa, pochodzących spoza krajów unijnych i (po pięciu latach od przybycia na Wyspy) uzyskujących dochód mniejszy niż 35 tysięcy funtów rocznie (prawo weszło w życie w kwietniu tego roku, pisaliśmy o nim tutaj – KLIK!).

Podobną opieszałością May wykazuje się w stosunku do imigrantów z krajów unijnych. Unika deklaracji i – posługując się okrągłymi frazesami – mówi o dalekosiężnych planach. Tak działo się wczoraj, kiedy – zaraz po wycofaniu się Leadsom z wyścigu o fotel premiera – następczyni Camerona stwierdziła, że nie gwarantuje obywatelom państw unijnych mieszkającym w UK prawa pobytu. Jak zauważyli komentatorzy – nawet Nigel Farage podczas kampanii referendalnej nie wspominał o możliwości „wyrzucania” z Wysp już mieszkających tu imigrantów, a Andrea Leadsom deklarowała, że legalni imigranci nie powinni czuć się zagrożeni.

Na sformułowanie konkretnej „propozycji” May pozwoliła sobie 2 lipca. Podczas udzielonego wówczas wywiadu polityk przyznała, że kwestia obcokrajowców w UK powinna być jednym z głównych tematów negocjacji między Londynem a Unią. May zaproponowała też, że Wielka Brytania zatrzyma legalnych imigrantów tylko wtedy, gdy kraje UE zdecydują się zrobić to samo względem mieszkających na kontynencie Brytyjczyków. Czyli trochę tak, jakby być jedną nogą w Unii, a jednocześnie uśmiechać się do zwolenników Brexitu. Trąci absurdem? Tak. I wiele wskazuje, że May zrozumiała, że stawianie takich warunków w chwili, gdy zjednoczona Europa pokazuje Wielkiej Brytanii środkowy palec a mieszkańcy UK domagają się powtórzenia referendum nie jest najlepszą strategią. W kolejnym wywiadzie (udzielonym 3 lipca) nie wróciła już do tego pomysł. Zamiast tego zaznaczyła, że reguły dotyczące wolnego przemieszczania się w UE powinny zostać w przypadku Wielkiej Brytanii zmienione. Wszystko po to, by ograniczyć migrację netto do kilkudziesięciu tysięcy osób rocznie. Dla porównania: w 2014 roku migracja netto w Wielkiej Brytanii wyniosła 318 tysięcy osób. Wcześniej David Cameron asekuracyjnie obiecywał, że liczba ta zostanie zredukowana do niespełna 100 tysięcy osób rocznie.

Według specjalistów – to właśnie częste powtarzanie tej obietnicy i podpieranie się działającymi na wyobraźnię liczbami rozzłościło niezdecydowanych wyborców, którzy finalnie zdecydowali się oddać głos za Brexitem. Jak to się skończyło? Wszyscy wiemy. Tylko czy May zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji? Komentatorzy twierdzą, że Boris Johnson – zaraz po referendum typowany na zastępcę Camerona – wycofał się, bo nie chciał zostać zapamiętany jako premier, który doprowadził do upadku Wielkiej Brytanii. Teraz to Theresa May przejdzie do historii jako 79. premier Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej. Pytanie: czy razem z nią do historii przejdą też mieszkający w UK polski hydraulik, polska pielęgniarka i polska opiekunka? Jeśli tak, Wielka Brytania może stać się wkrótce naprawdę bardzo mała. I nawet silna ręka nowej „Żelaznej Damy” nie pomoże.

Foto: Wikipedia (lic. PD)

Dodaj komentarz

Brexit przyczyną nerwicy. Brytyjscy psychiatrzy mają pełne ręce roboty

Drugie referendum wciąż możliwe? Będzie debata nad petycją