w ,

Royalsi idą na wojnę z trollami i hejterami. Autorzy najostrzejszych komentarzy zostaną zgłoszeni na policję

Członkowie brytyjskiej rodziny królewskiej znajdują się pod nieustającym obstrzałem nie tylko mediów, ale i – jeśli nie przede wszystkim – internetowych krytyków. Dostaje się przede wszystkim kobietom – księżnej Cambridge i księżnej Sussexu.

Księżna Meghan sfingowała własną ciążę, jest narcystyczną socjopatką, nie nadaje się na Royalsa, bo jest zbyt śniada. Jest tak beznadziejna, że nawet królowa zaproponowała jej fortunę za rozwód z Harrym i zrzeczenie się praw do dziecka. Księżna Kate jest z kolei spięta i nadęta, ubiera się pretensjonalnie i jest nieustannie zazdrosna o rosnącą popularność szwagierki…

To jedynie mocno okrojony i jeszcze mocniej ocenzurowany wybór najpopularniejszych, negatywnych komentarzy kierowanych pod adresem księżnej Cambridge i księżnej Sussexu. Oczywiście, wszyscy członkowie brytyjskiej rodziny królewskiej są pod stałym obstrzałem nie tylko fotoreporterów, ale i trolli i hejterów. Jednak to właśnie te dwie kobiety – Meghan i Kate – muszą odpierać najsilniejsze ciosy.

To, że księżne są atakowane przez czytelników tabloidów nie jest ani niczym nowym, ani zaskakującym. Brukowcom, rozpisującym się o ich życiu prywatnym, wpadkach, wzajemnej niechęci, ciągłej rywalizacji, na rękę jest pompowanie tematu. Im większy skandal opiszą (skandal podkoloryzowany lub totalnie zmyślony), tym większe emocje budzi artykuł, a komentujący – podzieleni na frakcje „Team Kate” i „Team Meghan” – mogą puścić wodze fantazji i dać wyraz swojej frustracji w często niewybredny, wulgarny, seksistowski czy rasistowski sposób.

Przekroczenie granicy

Przedstawiciele rodziny królewskiej od dłuższego czasu apelowali do gazet i internautów o zachowanie choćby szczątkowych standardów i o zaprzestanie dodawania treści i komentarzy o seksistowskim czy rasistowskim zabarwieniu. Problem hejtu wymierzonego w Royalsów urósł do niespotykanych wcześniej rozmiarów po zeszłorocznym ślubie księcia Harry’ego i Meghan Markle. Jeszcze w trakcie ceremonii administratorzy oficjalnych kont dworu w mediach społecznościowych mieli pełne ręce roboty. Przez wiele godzin usuwano obelżywe komentarze – nie tylko seksistowskie czy rasistowskie, ale i wprost nawołujące do przemocy.

Przed podobnym zadaniem stanęli moderatorzy instagramowego konta magazynu „Hello!”. Gdy w grudniu ubiegłego roku ciężarna księżna Meghan pojawiła się niespodziewanie na gali British Fashion Awards, a magazyn opublikował serię jej zdjęć, agresywni internauci przeszli do zmasowanego ataku. Po usunięciu ponad pół tysiąca obelżywych wpisów, redakcja „Hello!” zdecydowała się zamknąć sekcję komentarzy.

Pałac idzie na wojnę

Aktywność hejterów wypowiadających się pod postami publikowanymi przez magazyny czy tabloidy to jedno. Nienawistne trolle są nienasycone i dają upust swoim frustracjom także pod postami publikowanymi na oficjalnych kanałach rodziny królewskiej w mediach społecznościowych (poszczególni członkowie familii nie mają swoich prywatnych profili). Chodzi o twitterowe konta The Royal Family (3,87 miliona obserwujących), Kensington Palace (1,69 miliona obserwujących) i Clarence House (812 tysięcy obserwujących) oraz instagramowy profil The Royal Family (4,5 miliona obserwujących).

Nasycenie komentarzy hejtem nabrało takich rozmiarów, że dwór zdecydował się na bezprecedensowy krok. Na twitterowym profilu Kensington Palace opublikowano link do dokumentu zawierającego zasady komentowania postów zamieszczanych na oficjalnych, dworskich kanałach w mediach społecznościowych. W dokumencie przedstawiciele rodziny królewskiej proszą internautów o wzajemną uprzejmość, życzliwość i szacunek i o to, by publikowane komentarze nie były obraźliwe, obsceniczne, podżegające do przemocy, dyskryminujące ze względu na rasę, płeć, wyznawaną religię, narodowość, niepełnosprawność, orientację seksualną lub wiek.

Co więcej, administratorzy oficjalnych kont Royal Family w mediach społecznościowych będą blokować trolli i hejterów. Do tego – w przypadku najostrzejszych komentarzy – rozważą możliwość zgłoszenia ich autorów policji.

Oczywiście, administratorzy dysponują narzędziami pozwalającymi na automatyczne wyłapywanie i usuwanie hejterskich komentarzy. Popularność Royalsów (zwłaszcza księżnych Kate i Meghan) rośnie jednak wprost proporcjonalnie do kreatywności trolli. Dwór uznał więc za właściwe zastosowanie względem najbardziej agresywnych komentujących radykalnych środków. Oby tylko wojna z hejterami nie przyniosła efektu odwrotnego od zamierzonego. W końcu – nie bez pozoru uważa się powszechnie, że nienawistnego trolla najskuteczniej morzy się głodem, czyli brakiem atencji.

 

Poza tym – gdzie w tym przypadku leży granica między hejtem a prawem do wyrażania opinii? Oprócz frakcji „Team Kate” i „Team Meghan” istnieje też spora, stale powiększająca się grupa przeciwników monarchii, którzy uważają, że w XXI-wiecznej Wielkiej Brytanii nie ma miejsca na symboliczne orędzia ani potrzeby rozdmuchiwania ślubów wszystkich księżniczek do rangi prawie że narodowego święta. Co z nimi – są jeszcze krytykami, czy już hejterami? I czy przypadkiem nie wyjdzie na to, że o rodzinie królewskiej powinno mówić się albo dobrze, albo wcale?

Dodaj komentarz

Łapówka za poparcie Brexitu? Theresa May rozda fortunę biedniejszym regionom Anglii

Brexit skazany na porażkę. Theresa May nie wiedziała, jak działa Unia Europejska