w ,

Zmiany w prawie. Rząd bierze na celownik amatorów „upskirtingu”

Wszystko dzięki inicjatywie jednej kobiety. Gina Martin chciała zgłosić na policji, że obcy mężczyzna – w miejscu publicznym – robił zdjęcia jej krocza (kobieta miała na sobie spódnicę). Funkcjonariusze nie byli w stanie jej pomóc. Dlaczego? Bo nie mieli pod ręką odpowiedniego paragrafu.

Jest upalny (30 stopni powyżej zera) dzień lipca 2017 roku. Gina Martin korzysta ze sprzyjającej pogody i idzie na koncert do londyńskiego Hyde Parku. Dobrą zabawę przerywa jej żartowniś-zboczeniec. Kobieta zauważa, że mężczyzna – po cichu, w miejscu publicznym – włożył rękę pod jej spódnicę. W dłoni trzyma telefon komórkowy, którym robi zdjęcia stref intymnych Giny.

Wściekła kobieta zgłosiła się na policję. Gdy opowiedziała o zdarzeniu – funkcjonariusze rozłożyli ręce. Powód? Brak odpowiedniego paragrafu, bo „upskirting” nie był w Anglii i Walii traktowany jak konkretne przestępstwo (dla porównania – w Szkocji „upskirting” był traktowany jako przestępstwo na tle seksualnym, w 2010 roku został zaklasyfikowany jako rodzaj voyeuryzmu, czyli oglądactwa). Poza tym, na swoje „nieszczęście”, tego dnia Gina miała na sobie bieliznę. Zdjęcia, które po kryjomu wykonał zboczeniec nie były więc „wystarczająco” ordynarne i intymne.

Ofiary mają po kilkanaście lat

Upokorzona Gina rozpoczęła kampanię internetowo-medialną, mającą na celu doprowadzenie do penalizacji „upskirtingu”. Szybko okazało się, że poszkodowanych tym procederem kobiet i dziewczynek (sic!) jest więcej. Zgłaszali się do niej internauci, którzy opisywali, jak ofiarami „upskirtingu” padały ich 10- czy 11-letnie córki. Niesmaczne, uwłaczające „żarty” robili sobie na przykład ich szkolni koledzy. Zdjęcia trafiały do sieci lub do prywatnych archiwów. Sprawcy – ci nieletni – byli karani co najwyżej reprymendą. Ci dorośli – o ile ofiary zdecydowały się zgłosić sprawę na policji – w większości wychodzili z tego cało, nie wyciągano wobec nich konsekwencji.

Z oficjalnych statystyk pozyskanych przez Press Association wynika, że od 2015 roku do lutego 2018 roku postawiono zaledwie 11 zarzutów związanych z tą praktyką. A ile dziewczynek i kobiet padło przez te lata ofiarami „upskirtingu”? Sądząc po tym, z jak ogromnym odzewem spotkała się medialno-internetowa kampania Giny Martin – można przypuszczać, że wiele.

Sprawcy nie ma, dowody są

Problem z „upskirtingiem” polega na trudności w wykryciu sprawcy. „Żartownisie” robiący takie intymne zdjęcia często atakują na koncertach czy festynach. Teoretycznie świadków ich aktywności powinno być wielu. W praktyce – fani „upskirtingu” działają bardzo sprawnie, wykorzystując tłum i ścisk. Ich ofiary często są nieświadome tego, że ktoś zrobił po kryjomu zdjęcia ich stref intymnych. Jeśli się o tym dowiadują, to z internetu. Zdjęcia tego typu publikowane są w sieci (ich autorzy chwalą się nimi jak trofeami) – w mediach społecznościowych czy na stronach dla dorosłych.

Co gorsze, ofiary amatorów „upskirtingu” są często wtórnie wiktymizowane. Gdy Gina Martin opowiadała o swoim przypadku w stacjach telewizyjnych (nagrania są dostępne w serwisie YouTube), „życzliwi” internauci radzili jej zakładać spodnie czy zrezygnować z noszenia krótkich spódnic. Część z komentujących prosiło Ginę o wysłanie zdjęć, które zrobiono jej w Hyde Parku.

Penalizacja „upskirtingu”

Internetową petycję, w której Gina domagała się karania amatorów „upskirtingu” w rekordowym tempie podpisało 100 tysięcy osób. Gina Martin odwiedziła wszystkie, znaczące stacje telewizyjne i radiowe oraz redakcje prasowe w Wielkiej Brytanii, odważnie opowiadając, jak bardzo uwłaczające jest bycie ofiarą tego procederu i jak poniżona się czuła, gdy policjanci uznali, że nie mogą jej pomóc, bo na wykonanych jej z ukrycia zdjęciach ma na sobie bieliznę. Martin spotkała się z parlamentarzystami ze specjalnego zespołu. Machina ruszyła, władza (wreszcie!) zareagowała.

Sekretarz sprawiedliwości, David Gauke, w kwietniu ubiegłego roku oficjalnie ogłosił, że istnieje możliwość zmiany lub ustanowienia nowych przepisów – tak, aby penalizacja „upskirtingu” była możliwa. Do teraz, jeśli przypadki tego procederu były w Anglii i Walii rozpatrywane, to – aby doszło do ukarania sprawcy – konieczne było udowodnienie, że (przy okazji) doszło do voyeuryzmu lub gorszącego zachowania/działania wymierzonego w przyzwoitość społeczną.

David Gauke stwierdził rok temu, że w przypadkach „upskirtingu” można śmiało stosować przepisy obecnej ustawy o przestępstwach seksualnych. Jeśli będą one niewystarczające, istnieją argumenty za powołaniem nowych, odrębnych paragrafów, chroniących ofiary i pozwalających na osądzanie amatorów „upskirtingu” tak, jak sprawców innych przestępstw dokonywanych na tle seksualnym.

12 kwietnia 2019 – za „upskirting” można iść do paki!

Po długiej kampanii i pracach legislacyjnych, z dniem 12 kwietnia 2019 roku „upskirting” stał się przestępstwem w Anglii i Walii, zagrożonym karą do dwóch lat pozbawienia wolności.

W ramach prac nad problemem „upskirtingu” w Anglii i Walii, przeanalizowano szczegółowe dane. Wynika z nich, że w ciągu ostatnich czterech lat liczba doniesień dotyczących „upskirtingu” złożonych na policję gwałtownie wzrosła. Wśród poszkodowanych była zarówno 70-letnia kobieta, jak i dzieci w wieku szkolnym. Tylko w 2018 roku w 25 (z 43) okręgach policyjnych w Anglii i Walii przyjęto 94 zgłoszenia dotyczące tego procederu.

Ministerstwo Sprawiedliwości stwierdziło, że nowa ustawa „zakazuje poniżającej praktyki, zapewnia lepszą ochronę ofiarom, potencjalnych sprawców zniechęca, a tym, którzy już dopuścili się upskirtingu – wymierza sprawiedliwość”.

Dla formalności uściślijmy: „upskirting” to nie tylko robienie (z ukrycia, wkładając telefon czy aparat pod spódnicę) zdjęć damskich kroczy. Za upskirting uważa się też fotografowanie stref intymnych mężczyzn, którzy mają na sobie na przykład w szkockie kilty!

[ot-video type=”youtube” url=”https://www.youtube.com/watch?v=OYY-DU2Dhfo”]

Foto: By Emily <3 / Salazar [CC BY 2.0 (https://creativecommons.org/licenses/by/2.0)], via Wikimedia Commons

Dodaj komentarz

Jest kompromis! UE zgodziła się na kolejne odroczenie Brexitu. To termin ostateczny

Minister w rządzie May o drugim referendum: „Jest bardzo prawdopodobne”